.

piątek, 3 kwietnia 2015

Prolog.

Poczułam lekki powiew świeżego powietrza na mojej twarzy. Otworzyłam moje ciężkie powieki i ujrzałam przed sobą otwarte okno. Promienie słoneczne delikatnie przedostawały się do mojego pokoju tworząc widok, niczym z kartek świątecznych. Podniosłam się do pozycji siedzącej i przeczesałam włosy dłonią. Pragnęłam w tej chwili wstać, przeciągnąć się i jak na normalnego człowieka przystało zająć się czymś pożytecznym. Dopiero potem spojrzałam w prawy kąt pokoju i spoglądając na czarny wózek inwalidzki zrozumiałam, że mogę ewentualnie sobie tylko pomarzyć, ale to i tak nic nie wniesie pozytywnego do mojego życia.
Moja siostra parę dni temu stwierdziła, że popadłam w depresję. Oczywiście, ja nie zgadzam się z jej opinię, jak i opinią innych ludzi. Sądzę, że jestem na tyle dojrzałym człowiekiem i umiem sama rozpoznać u siebie stan dłuższego niefunkcjonowania w trybie normalności. Cóż, właściwie to tkwię w tej samej pozycji od momentu tej fatalnej diagnozy pod koniec 2009 roku. Niby normalny wyjazd w Alpy z rodziną, a tu proszę: zamiast weekendu na stoku spędziłam weekend w niewygodnym, szpitalnym łóżku. Pamiętam, że byłam wtedy przypięta do kilkunastu dziwnych aparatur, które niemiłosiernie pykały mi nad uchem. Mama zawsze siedziała na tym białym taborecie, a tata stał gdzieś przy oknie i modlił się sama nie wiem, o co. Dopiero parę godzin później dotarło do mnie, po co to robił. Modlił się o moje życie, bo one zawisło na włosku. 
Dwudziesty drugi lutego dwa tysiące dziewiątego roku, godzina dwunasta piętnaście po południu. Do mojej sali numer pięć wchodzi lekarz. Jego smętny i ponury wyraz twarzy dał mi do zrozumienia, że jego hipoteza i wcześniejsze założenia okazały się trafne. No i padło: "Ma pani stwardnienie rozsiane."
Wiele osób zadaje sobie pytanie, jak ja normalnie funkcjonuje? Dlaczego ja jeszcze w ogóle żyję? Cóż, momentami sama zadaję sobie te pytania. Jak to się stało, że się jeszcze nie poddałam? Myślę, że to wszystko zależy od siły woli. Nigdy nie lubiłam się nad sobą użalać. Robiłam wszystko perfekcyjnie i nie zważałam na opinie i zdania moich zazdrosnych rówieśników. Mówili mi, że moja duma mnie kiedyś zgubi i poniosę srogą karę. I w sumie ponoszę ją już od sześciu lat, ale jakoś to mnie jeszcze nie zdołowało. Momentami nawet denerwuje, bo gdy macie obok siebie swoją ''ukochaną'' siostrzyczkę, która już powinna dawno mieć przedszkole dzieciaczków i kochającego męża biznesmena kaja się obok mnie od momentu diagnozy. Czasem jest to i nawet wygodnie, ale przez 3/4 tego czasu zdołałam napajać się wygodą już maksymalnie. Chciałabym stać się z powrotem samodzielna, wrócić do szkoły, a tu proszę. Nawet matury nie mam skończonej, ponieważ moi najbliżsi uzgodnili za mnie, że "i tak nigdy nie będę mogła pracować, bo jestem kaleką forever". Tak, powiedzieli dosłownie te słowa. Szczerze powiedziawszy, zabolało mnie to. Wiem, że jest to nieuleczalna choroba, ale czy nawet nie wolno mi marzyć? Lekarze na początku dawali mi rok, a żyję do dziś, więc może kiedyś znajdą na to cholerstwo lekarstwo? A oni już z góry zaplanowali mi życie aż po grób.
Uściślając to wszystko w jedną całość mogę przyznać, że wszystko, co dobre zostało mi na dobre odebrane. Nie mam prawa wychodzić z domu, pracować, uczyć się, sprzątać i co chyba najgorsze: zakochać się. Przyległo do mnie, że mam raczej serce z kamienia i nikt z taką zołzą się nigdy nie zwiąże. W rzeczywistości nikt z tych osób nigdy mnie nie poznał bliżej i nie wiem, że momentami tylko udaję taką twardą i pewną siebie. Czasami mam po prostu ochotę nałykać się tych prochów, co łyka Sophie na tarczycę i dać sobie z tym wszystkim spokój. No, bo jaki to ma sens? Każdy mój dzień wygląda tak samo: wstaję, kiedy chcę, jem, kiedy chcę i potem znowu śpię, do której chcę. I nic poza tym. To mnie strasznie boli, nawet nikt sobie tego nie wyobraża. 
Jeszcze bardziej niż tej cholernej rutyny nienawidzę ciągłego użalania się nade mną. Rozumiem, że każdy wokół się o mnie martwi, ale bez przesady. Umyć się to ja jeszcze chyba potrafię. Ale oczywiście zdania tych wszystkich naukowców jestem z dnia na dzień coraz słabsza i nie ma mowy, aby dożyła do dwudziestki.
Usłyszałam kroki do pokoju. Już nawet nie musiałam zgadywać, kto to. Doskonale wiedziałam, że to moja siostra Sophie. Od rozwodu rodziców to ona się mną zajmuje "za karę". U niej nie ma mowy, aby robiła coś bezinteresownie, zawsze musi być jakiś takiego postępowania. Oczywiście, ona mi zawsze mówi i powtarza, że mnie kocha najmocniej na świecie i zrobiłaby dla mnie wszystko. I w tej chwili uświadamiam sobie, że te najpiękniejsze słowa na świecie tracą sens. Podobnie, jak moje nadzieje na pokochanie bez potrzeby.
- Cześć, Ann - uśmiechnęła się otwierając delikatnie stare drzwi, które i tak już strasznie skrzypiały. Przyniosła ze sobą również tacę z podajże siedmioma zestawami leków, jakie dostawałam zaraz po przebudzeniu. Przekręciłam oczami na ten widok, ponieważ miały one bardzo niedobry smak. - Jak się dzisiaj czujesz? - odłożyła tacę na mój wózek i przysunęła go obok mnie, a sama przysiadła na krawędzi łóżka. Na sam widok tego sprzętu mnie mdliło. To przeważnie dzięki niemu dzisiaj nikt nie spogląda na mnie inaczej niż na poszkodowane dziecko. Wyjęła z prostokątnego opakowania dwie sztuki tabletek i podała mi je na rękę. 
- Nienawidzę ich - powiedziałam, kiedy potrzęsłam się z tego wstrętu nimi wywołanego. - Jak wszystkiego, co mnie otacza. - Sophie pokręciła smętnie głową. 
- Może jednak chcesz zapisać się do tego psychologa? On ci pomoże, zobaczysz. - zaśmiałam się ironicznie. - Dlaczego się śmiejesz? - spojrzała na mnie dziwnym wzrokiem.
- Bo mam dość takie bezsensownego gadania - odparłam. - Całe życie będziemy się nawzajem oszukiwały? Przecież doskonale zdajesz sobie sprawę z tego, że zostało mi niewiele czasu. Tutaj już nawet najlepszy lekarz by mi nie pomógł, Sophie. 
- Zawsze można spróbować. - złapała mnie za rękę. - Kiedyś była taką wesołą i przepełnioną optymizmem dziewczynką. Nie chcesz, aby te czasu wróciły?
- Nigdy nie będę już tą samą Ann, co dawniej. Straciłam wszystko łącznie z nadzieją. Już nigdy nie postawię ani jednego kroku, więc wszystko mi jedno. Przepadło i tyle. - moja siostra wstała i podniosła tacę z wózka. Bez żadnego nawet słowa wyszła z mojej sypialni. Każdego poranka zachowywała się tak samo, jak teraz. Prawiłam jej wykłady odnośnie mojego stanu psychicznego, że i tak umieram, że to nie ma nawet najmniejszego sensu. Gdzieś tam w podświadomości czułam, że źle wobec niej postępuję. Ale jestem ciekawa, jakby ona zachowywała się wobec mnie, kiedy ja byłabym zdrowa, a ona ciężko chora. Taki człowiek jest pozbawiony wszelkich ambicji i pozytywów. Ma dość ciągłego gadania, że wszystko będzie dobrze, bo doskonale wie, że już nie będzie. Jedynym jego pragnieniem jest święty spokój przed nachodzącym kresem. I tyle.

♥♥♥

Od Horrible Rose:

hej :)
mamy już prolog, czyli wstęp do tej historii. 
od razu mogę powiedzieć, że nie będzie ona przesłodzona i przepełniona cukrowymi kolorami. 

rozdziały będą pojawiać się, co około dwa tygodnie ^^ muszę wyrobić się jeszcze z nauką i innymi obowiązkami, więc bardzo was przepraszam za duże wyczekiwanie (jeżeli oczywiście takie będzie, bo tak to chyba nikt na niczym nie straci)

do następnego!
 

 
 


 
 

  

42 komentarze:

  1. Hej :)
    Fajny prolog, opowiadanie zapowiada się naprawdę super :) Czekam na kolejn. Jak możesz to informuj mnie o nowościach :3
    Wesołych Świąt :)
    Pozdrawiam :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję Ci serdecznie. Oczywiście, będę Cię informować.

      Usuń
  2. Hej, fajny prolog, zapowiada sie ciekawie
    Zdecydowanie bede czytac czekam na nn;)
    pozdrawiam
    Jessi;)

    OdpowiedzUsuń
  3. Hej, dziękuję, że zostawiłaś linka na moim blogu:)
    Prolog ciekawy, zachęca do czytania. Czekam na jedynkę ;)
    Buziaki xx
    P.S. Zapraszam do siebie na szóstkę ☺
    http://the-love-i-almost-lost.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie ma za co i dziękuję :)
      Chętnie wpadnę poczytać.

      Usuń
  4. Dziękuję za zaproszenie. Napiszę tylko jedno, ponieważ więcej nie potrafię. Piękny prolog. <3

    OdpowiedzUsuń
  5. Zostawiłaś linka do opowiadania na moim blogu, więc jestem i nie żałuję! :)
    Prolog naprawdę w porządku. Nie mogę doczekać się pierwszego rozdziału. Poruszasz ciekawy, ważny i odmienny temat. SM to straszna choroba. Mam do czynienia z osobą chorą na stwardnienie, więc wiem jakie to uciążliwe i bolesne psychicznie.
    Mam nadzieję, że Michi pojawi się w kolejnym rozdziale :D
    Wesołych Świąt!
    Buziaki :*

    Ps. Byłoby mi miło, gdybyś informowała mnie o nowych rozdziałach na moim blogu w zakładce 'spam' :) http://be-my-second-angel.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cieszę się, że nie żałujesz. Nawet nie wiesz, jak bardzo chciałam czytać takie komentarze, jak Twój. Tak, SM to ciężki i trudny temat. Chciałam zrobić coś dobrego i zarazem wspaniałego dla mnie. Dlatego taki, a nie inny temat. Oczywiście, poinformuję :)

      Usuń
  6. Jest Michi więc i ja się pojawiam ;) Prolog bardzo mi się podoba i czekam na rozwinięcie.
    Jeśli znajdziesz czas to zapraszam do Anastazji i Stefana people--help.blogspor.com
    Pozdrawiam ;**

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Michi przyciąga każdego niczym magnes:) Chyba dobre posunięcie, prawda? Dziękuję bardzo za opinię:)
      Chętnie poczytam.

      Usuń
  7. Stwardnienie rozsiane? :o
    Ta historia zapowiada się na bardzo smutną i ciężką. Chyba uszykuję już sobie chusteczki. Ann jest bardzo rozżaloną dziewczyną. Cóż się dziwić? Spotkało ją nieszczęście. Spotkał ją koniec dobrego, a początek czegoś zupełnie innego. Nieplanowanego.
    Ten prolog wywarł na mnie takie wrażenie, że nie mam pojęcia, co więcej pisać. Odjęło mi mowę. Dosłownie.
    Już teraz mogę zapewnić, że będę do samego końca.
    Czekam na jedynkę. :)
    Buziaki! :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak, jak myślisz to opowiadanie będzie raczej opisane w smętnych barwach. Nie każdy potrafi cieszyć się wiedząc, że umiera. Ann również. Dziękuję bardzo za opinię, ale nie przesadzajmy:) Takiego talentu, jak inni to nie mam. Można powiedzieć, że to taka "przyboczna" pasja i odpłynięcie z rzeczywistości.
      Dziękuje, że podjęłaś się czytania:)

      Usuń
  8. Prolog świetny, napewno zostane do końca :)
    Coś mi się wydaje, że słowa Sophie o tym, jak bardzo ją kocha, nie są szczere...
    Czekam na pierwszy rozdział i życzę dużo weny :)
    Wesołych Świąt! ;)
    Pozdrawiam ;*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję ślicznie! <3
      Sophie jeszcze wiele odkryje kart w tym opowiadaniu.
      Pozdrawiam!

      Usuń
  9. Prolog zapowiada że będzie to naprawdę ciekawa historia :)
    Już podoba mi się Twój styl pisania ;p
    Nie mogę się doczekać następnego ;*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję kochana :')
      Mi osobiście mój styl nie odpowiada i chcę go zmienić, ale chyba nie będzie mi to pisania, skoro Wam nie przeszkadza.
      Pozdrawiam!

      Usuń
  10. Po pierwsze, dziękuję za zostawienie mi linka do tego bloga!
    Po drugie, prolog jest świetny.
    Czekam na pierwszy rozdział, pozdrawiam! ;*

    OdpowiedzUsuń
  11. Melduję się i zostaję ^^
    Bardzo podoba mi się Twój styl pisania. Świetny prolog. Jest Michi, więc czego chcieć więcej? :) Coś czuję, że to nie będzie wesoła historia...
    Mogłabyś informować mnie o kolejnych rozdziałach? :)
    Buziaki i wesołych świąt :**

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie będzie to wesoła historia, ale chcę w niej coś ważnego przekazać..
      Oczywiście, poinformuję.
      Dziękuję!

      Usuń
  12. Zapowiada się naprawdę super. Zostaję! ;)

    OdpowiedzUsuń
  13. Piękne... Zwyczajnie piękne, Kochana...
    Mogę rzec, że nawet wzruszyłam się, czytając prolog.
    Podjęłaś się ciężkiej tematyki.
    Jednakże, sądząc po prologu, jestem zdania, iż podołasz.
    To będzie niezwykła przygoda. ♥

    Możesz mnie informować o nowościach?
    Buziole. ;**

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ojejku, dziekuję <3
      Będę informować.
      Dziękuję :')

      Usuń
  14. Bardzo mi się podoba. Zaczelas tak nietypowo, od razu z grubej rury, oszczędziłas sobie całych ceregieli z dowiadywaniem się i pierwszymi dniami choroby. Zostanę, bo bardzo mi się spodobało. Czekam na kolejny ;)
    Ps. Moglabys mnie informować ? Przedtem.blogspot.com
    Ps.2 przepraszam za brak polskich znakow, ale pisze z telefonu. ;)

    OdpowiedzUsuń
  15. Od czego by tu zacząć...
    Tak naprawdę pomyślałam sobie "Masz mnie!" już po przeczytaniu zakładki 'o opowiadaniu'. A propos przesłodzenia itp itd mam dokładnie takie samo zdanie jak i ty. Czytając to, wywnioskowałam, że nie boisz się, co powiedzą inni i nie popierasz ukrywania się z własnym zdaniem. Cenię sobie wysoko takich ludzi, naprawdę.
    Wybrałaś bardzo trudny temat, ale wiem, że poradzisz sobie z nim w sposób nadzwyczajny. Skąd? Na pierwszy rzut oka widać, że wiesz o czym piszesz, wiesz po co to robisz i wiesz, że tego potrzebujesz. Pozwolę sobie na drastyczną szczerość - ostatnimi czasy blogi o tematyce chorobowej zrobiły się bardzo popularne. Najczęściej w roli głównej występuje dziewczyna z białaczką. Nie chcę mówić, że mi się nie podobają, bo to nie byłaby prawda, ale w większości przypadków mam jakieś 'ale'. Nie wiem, czy to wynika z tego, że większość autorek za bardzo skupia się na uczuciu łączącym bohaterów, ich rozpaczy względem choroby czy czegoś innego, ale po prostu brakuje mi w tych historiach realizmu. U ciebie widzę, że ten realizm jest i będzie.
    Do tego piszesz pięknie, wiesz? Masz naprawdę wyjątkowy talent, który wykorzystujesz i mam nadzieję, że będziesz wykorzystywać do końca. Jestem pod wrażeniem.
    Cóż, nie jestem znawczynią i potrafię tylko chwalić lub krytykować często w dość brutalny sposób, więc... no sama nie wiem czy mam się jakoś usprawiedliwiać za ten komentarz, czy co...
    Na pewno mogę ci zagwarantować, że zostanę do końca, bo jest po co.
    Pozdrawiam <3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję, dziękuję, dziękuję <3
      Dawno, nie dostałam takie cudownego i wzruszającego komentarza :') Opinii, która mnie podbudowuje, mobilizuje, i mówi sama za siebie, że warto. Bo ma się dla kogo.

      Usuń
  16. Pierwszy raz będę czytała historie, gdzie główna bohaterka jest chora na stwardnienie rozsiane.
    Zapowiada się fantastycznie. Prologiem chwyciłaś mnie za serce.

    OdpowiedzUsuń
  17. Ta historia zapowiada się naprawdę ciekawie i wydaje mi się, że zostanę tutaj na dłużej.
    Jest mi tak bardzo przykro z powodu Ann i jej choroby. Sama byłam kiedyś bardzo poważnie chora i wiem jaką niemoc czuje się gdy nie można choćby samemu wstać z łóżka.
    Mam nadzieje, że Ann uda się jeszcze posmakować tej prawdziwej miłości, której tak bardzo pragnie.
    Nie mogę doczekać się pierwszego rozdziału.
    Dużo weny i chęci do pisania ;)
    Buziaki ♡


    Czy mogłabym zaprosić Cię do przeczytania mojego opoadania ?

    OdpowiedzUsuń
  18. Zaprosilas wiec jestem! :)
    Prolog po prostu... Niesamowity! <3
    Stwardnienie rozsiane uuh... Bardzo poważna choroba. Mam tylko nadzieje ze wszystko się ułoży w kolejnych rozdziałach... Co oznacza ze zostaje u ciebie kochana i to na dlugooo...!
    Twój styl pisania jest taki prawdziwy przez co czyta się cudownie :D
    Juz uwielbiam twoje opowiadanie <3
    Życzę weny i czekam na next ^^
    W wolnej chwili zapraszam do czytania mojego opowiadania! Mam nadzieje ze spodoba ci sie tak jak mi spodobało sie twoje <3
    http://youmusttofly.blogspot.com/?m=1

    OdpowiedzUsuń
  19. Czesc :) Już się nie potrafie doczekać dalszej części opowiadania :*
    Pozdrawiam i zapraszam do siebie ^^
    http://happiness--is--everywhere.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  20. Wybacz, że dopiero teraz zaglądam na Twojego bloga, ale miałam napięty grafik (koniec roku szkolnego, a więc poprawki, zaliczenia itp.)

    Nie należę do osób, które łatwo wzruszyć. Trzeba się trochę namęczyć ze mną, bo ja taka "zimna" uczuciowo jestem, hehe :)

    Ale do rzeczy teraz... Bardzo spodobał mi się prolog. Historia zapowiada się na ciekawą i intrygującą. Wybacz, że to napiszę, ale muszę (bywam szczera, czasami do bólu), ale kupiłaś mnie tym, że Twoja historia nie będzie słodka.

    Czekam na pierwszy rozdział. Pisz go szybciutko :)

    Dodaję bloga do obserwowanych.

    Pozdrawiam serdecznie i życzę dużo weny :* :* :*

    OdpowiedzUsuń